Komentarze: 3
Nie ma co dłużej nie pisać. I tak nic się nie zmnieni. Trzeba się z tym pogodzić i poczekać na to co będzie. Cały ten tydzień był jakiś dziwny. Dowiaduje się o koncercie Dir En Grey, kłucą się przez to z rodzicami, oznajmniam że jadę choć by mieli wywalićmnie z domu, a potem z własnej woli rezygnuje z tego mówiąc że są ważniejsze rzeczy (w końcu to nie jest już mój ulubiony zespół, ale na Shina, albo Die zawsze warto popatrzeć, cóż trudno). Ale są też zalety tego tygodnia, nareszcie udało mi się skontaktować z moją Mali (francuzką, która ma takiego samego bzika na punkcie Janne Da Arc jak ja ^^).
I coś z innej rzeczki. Już wiem jak bedzie nazywał się mój chrześniak (o ile wybiorą mnie na chrzesną). Miłosz. Ładnie. Ania (jego mama) wyszła już ze szpotala i czuje się dobrze.
Co nuciłam przez ostatni tydzień: Nie pamiętam, codzienie było coś innego.